Elżbieta Klimczak z Obic, w gminie Morawica, wszystko, co osiągnęła, zawdzięcza sobie. Swojej pracowitości i odwadze. Od ponad 40 lat zafascynowana jest gliną, rzeźbieniem w niej i lepieniem. Jest jednym z niewielu rzeźbiarzy ceramicznych w Polsce. Rocznie wyrabia 14 ton gliny. Poznajmy niezwykłą artystkę, bohaterkę wrześniowego wydania „Kalejdoskopu Powiatu Kieleckiego” (9/2017).
– Rzeźbą ceramiczną zajmuję się od dziecka, ciągle szukam czegoś nowego. Moje postacie zmieniają się w zależności od tego, co czuję – mówi Elżbieta Klimczak, córka znanego garncarza Stefana Sowińskiego z ośrodka garncarskiego w Chałupkach.
Połączyła pasję z talentem. – Jeśli czegoś się nie lubi, to nic z tego nie wyjdzie. Od dziecka ciągnęło mnie do lepienia. Zdolności manualne i zmysł artystyczny wystarczą, by efekt pracy był dobry. Początkowo nawiązywałam do prac ojca, po latach odnalazłam własny, łatwo rozpoznawalny styl rzeźb ceramicznych. Ojciec robił na kole, przypatrywałam się. W ten sposób zarabiał na chleb. Kupcy przyjeżdżali i zabierali produkty na jarmark. Kiedyś tylko z takich garnków się jadło. Idąc w pole, brało się gliniane dwojaczki – opowiada.
Z czworga rodzeństwa tylko ona odziedziczyła talent. Doradzano jej, by od razu poszła własną ścieżką. – Zaczęłam szukać swojej drogi, etnograf mówił, żebym szukała swojego stylu. Nigdy się nie dokształcałam. Wszystko, co robię, jest dziełem serca i umysłu. A ręce to wykonują.
Znawcy mówią o niej: „pani od madonnów”. – Najbardziej lubię wypowiadać się w tematyce sakralnej. Lubię sceny biblijne. Taka była moja potrzeba. To mnie ukierunkowało. Lubię tworzyć wizerunki świętych patronów, Madonny to najczęściej realizowany motyw, powtarzany w niezliczonych wariantach. Inspiracji często dostarcza artystce lektura Biblii: – Muszę czytać, i to dużo. Bo skąd mam wiedzieć, jak wyglądała na przykład święta Teresa? Najczęściej robieni przez nią święci to: Chrystus Frasobliwy, Matka Boża, święty Jerzy, Jan Nepomucen, Pieta, święta Magdalena.
– Kiedy pracuję, oddaję się temu zajęciu bez reszty. To relaksuje, odpręża. Rękodzieło polecam też osobom znerwicowanym. Prowadziłam warsztaty dla osób, które miały problem z koordynacją ruchów. Chłopak nie potrafił garnuszka podnieść, a poprzez lepienie gliny wyrobił sobie sprawność. Byłam z siebie dumna.
Od pomysłu do szkliwienia
Zanim powstanie praca, Elżbieta Klimczak w głowie układa sobie jej projekt. Dotyka glinę i długo ją wyrabia. – Musi być elastyczna, miękka, jak ciasto na pierogi. Wiele też zależy od gatunku gliny. Rzeźbię, wypalam, szkliwię i gotowe.
Wierna jest temu, co robi. – Czasami przychodzą do mnie i zamawiają coś, jakieś prezenty. Dzbanuszki na wesele, prezenty dla młodej pary, dla gości, nietypowe zamówienia. Nawet dla księży robiłam kielich mszalny, który pojechał na misję do Afryki. Ale lubię też lepić czarownice.
Znana w Polsce i za granicą
– Zapraszana jestem w różne miejsca, gdzie liczy się jeszcze sztuka rękodzielnicza. Zapraszają szkoły na warsztaty – opowiada pani Elżbieta. Prowadzi także pokazy lepienia w glinie dla dzieci i młodzieży odwiedzającej Ośrodek Tradycji Garncarstwa w Chałupkach.
Ma na swoim koncie wiele dyplomów i nagród, ale w pracowni ich nie widać. Za to stoją prace z różnych lat. Także prace wnuczek, córki. Dziś rzeźby Elżbiety Klimczak znane są w całej Polsce i w kilku krajach europejskich. Uczestniczyła w wystawach. Artystka jest zrzeszona w Stowarzyszeniu Twórców Ludowych z siedzibą w Lublinie. Przez wiele lat sprzedawała prace głównie za pośrednictwem Cepelii.
Elżbieta Klimczak od momentu oddania do użytku Ośrodka Tradycji Garncarstwa w Chałupkach uczestniczy w imprezie „Chałupkowe garcynki”. Brała również udział w Europejskim Festynie Garncarskim w niemieckim mieście Annaberg-Buchholz.
– Nie jest to żadna twórczość masowa, a moje prace idą w świat poprzez moich znajomych, przyjaciół i ich znajomych – wyjaśnia. – Każdą moją pracę wykonuję własnoręcznie, wkładam w nią wiele uczuć, dzięki czemu moje rzeźby mają duszę.
tekst: Agnieszka Madetko